dietetyk wrocław AAAA

Strefa czasowa: UTC + 2





Odpowiedz
Nazwa użytkownika:
Tytuł:
Treść wiadomości:
Wpisz tutaj treść wiadomości. Nie może mieć ona więcej niż 60000 znaków. 

Uśmieszki
:-) ;-) :-> :-D :-P :-o :mrgreen: :lol: :-( :-| :-/ :-? :-x :shock: :cry: :oops: 8-) :evil: :roll: :!: :?: :idea: :arrow: :diabel: :krew: :alien: :aragorn: :run: :crush: :compcrush: :cygaro: :dog: :druch: :drunk: :rambo: :gilotyna: :pistoldance: :hulk: :jackass: :jedi: :kolejka: :jury: :koncert: :hit: :bullets: :newyear: :notcool: :ohno: :bored:
Pokaż więcej uśmieszków
Rozmiar:
Kolor tekstu
Opcje:
BBCode jest włączony
[img] jest włączony
[flash] jest wyłączony
[url] jest wyłączony
Uśmieszki są włączone
Wyłącz BBCode
Wyłącz uśmieszki
Podaj nazwę aktualnego miesiąca
Podaj nazwę aktualnego miesiąca:
   

Przegląd tematu - "To był ojciec parafii, on musiał przytulać"
Autor Wiadomość
  Tytuł:  Re: "To był ojciec parafii, on musiał przytulać"  Cytuj
Znów się zatrzęsło trochę w kościelnych posadach, gdy gruchnęła wieść o domniemanych ekscesach seksualnych krakowskiego biskupa Szkodonia. To co miał zrobić biskup krakowski jest i wstrętne i ogromnie obłudne, zważywszy na status biskupa i jego misję. Jednakże czyny biskupa co do swego perwersyjnego wyrafinowania są hetką - pętelką w porównaniu ze "stylem" zaprezentowanym onegdaj przez czołowego polskiego, katolickiego intelektualistę Jerzego Zawiejskiego, którego biogram w wkipiedii zaczyna się tak:

"Jerzy Zawieyski, do 1946 Henryk Nowicki, nazwisko rodowe Feintuch (ur. 2 października 1902 w Radogoszczu ob. Łódź, zm. 18 czerwca 1969 w Warszawie) - polski aktor, dramatopisarz, prozaik, eseista, redaktor "Tygodnika Powszechnego" i "Znaku", katolicki działacz polityczny, poseł na Sejm PRL II, III i IV kadencji (1957-1969) z ramienia Znaku, członek Rady Państwa (1957-1968"

Natomiast Joanna Siedlecka w "Biografiach odtajnionych" (na których bazuje podlinkowany materiał) ustaliła - między innymi - to:

"O jego "Stasiu" (Stanisławie Trębaczkiewiczu), czyli seksualnym niewolniku, którego zwyczajnie kupił sobie od jego ubogich rodziców, wiedziano powszechnie; nawet Prymas przymykał na to oko. Na KUL-u (gdzie załatwił mu wykłady, choć "Staś" nie miał odpowiednich uprawnień) nazywano go za plecami "Panią Zawieyską". Ale "małżonek" traktował "żonę" jak psa, do którego obowiązków należało, prócz prac domowych i conocnego wypełniania "powinności małżeńskich", rozbieranie i taszczenie do łóżka pijanego "Jerzusia" wracającego z libacji i orgii. Lecz przede wszystkim "Staś" był tylko wierzchołkiem sodomickiej góry lodowej (czy raczej ognistej); rzecz w tym bowiem, że "Staś" był... zbyt wstydliwy, przyzwoity, skromny, miał za mały temperament. "Jerzuś" natomiast był nienasycony, ciągle w gorącości, żarliwości i euforii. Miał co najmniej jeszcze dwóch stałych, wieloletnich partnerów: znanego później socjologa Marcina Czerwińskiego oraz pallotyna, księdza Romana Szczygła, zwanego pieszczotliwie "Szczygiełkiem" (w jego biogramie w Wikipedii napisano, że Zawieyski był "jego bliskim znajomym"; również nadworny hagiograf KIK-owców i "opozycji demokratycznej", prof. Friszke, nawet się nie zająknął na temat jego homoseksualnych wyczynów we wstępie do wyboru Dzienników, a więc gatunku jakby z natury intymnego). Ale poza tym były całe tabuny Adasiów, Lusiów, Tadziów, Kaziczków, Janeczków, Kubusiów, najdroższych syneczków, kochaneczków, smoktusiów, kleryków, aktorów i chłopców "z miasta", których kochał tak, że czasem aż płakali z bólu, nieraz po kilku dziennie, można by rzec, "w pociągu, w przeciągu, na drągu": Teraz jest z nim Adaś, ale nadal spotyka się z Lusiem. Po wyjeździe Stasia przychodzi do niego Tadzio; Odwiedził go Kubuś, zakonnik. Korzystając z chwilowej nieobecności Stasia, do którego ktoś przyszedł, zaprowadził zakonnika do drugiego pokoju, prędko pokochał i szybko wyprowadził. Sprowadzał ich nawet do pokoju "Aniołów Stróżów" u zakonnic w Laskach, tyle że trochę się bał, że wpadnie. Ilu duchownych zdeprawował, również w Rzymie, dokąd często jeździł? A jak "rozwiązywał" problem spowiedzi, aby móc przystępować do Stołu Pańskiego, wymijając kołtuństwo, zacofanie i ciemnotę polskich katolików, (...) ograniczonych intelektualnie księży, [którzy] nie potrafiliby [go], zrozumieć, ) fanatycznego kardynała Wyszyńskiego? Bardzo prosto: spowiadał się u swoich smoktusiów w sutannach, którzy go oczywiście rozumieli i rozgrzeszali".

Warto nadmienić, że Zawiejski był - między innymi - współprezydentem państwa, to jest PRL-u.
Ale chyba ważniejsze jest to, że ze względu na bezdenny antagonizm między jego wizerunkiem " na zewnątrz", a obrazem rzeczywistym - zasługuje on - zdaniem wielu - na swoiście zaszczytny (w kategorii zła) tytuł antychrysta - szczególnie że......miał określone pochodzenie etniczne.
Zainteresowanych detalami odsyłam do podlinkowanego materiału:

www.bibula.com/?p=88292
Post Napisane: 2020-02-23, 23:30
  Tytuł:  Re: "To był ojciec parafii, on musiał przytulać"  Cytuj
17.
Kiedy sprawą księdza W. zajęli się śledczy, diecezja tarnowska przystąpiła do opracowania dokumentu dla swoich duchownych. Jego tytuł to "Ochrona małoletnich w działaniach duszpasterskich – diecezja tarnowska". Dokument liczy 35 stron, szczegółowo opisuje, jak księża powinni zachowywać się w relacjach z młodzieżą i jak reagować na dane sytuacje.

– Kuria tarnowska w sprawie ks. Mariana W. podjęła wszelkie kroki wymagane zarówno przez prawo państwowe, jak i kościelne – mówi ksiądz Nowak, rzecznik diecezji tarnowskiej. Dodaje, że nie wyobraża sobie sytuacji, w której wiedząc o takiej sytuacji, nie zgłosiłby jej organom ścigania.

Dzieli się też z nami inną refleksją. Mówi, że każdy taki przypadek rzutuje na cały Kościół. I opowiada o kleryku, który został opluty, kiedy media podały informację o jednym z księży, który miał molestować chłopca.

18.
Dlaczego przez tak wiele lat ofiary księdza nie mówiły nikomu o swoim koszmarze? Według psychoterapeutki i seksuolog Iwony A. Wiśniewskiej przemoc ma różne oblicza.

Przemoc seksualna jest doświadczeniem, które zabija godność i uprzedmiatawia ofiarę. – Wiele osób uwikłanych w przemoc seksualną przez całe lata nie potrafi opowiedzieć o swoich przeżyciach. Zdają sobie sprawę ze swojej krzywdy, ale nie czują się na tyle silne, by skonfrontować się z wydarzeniami z przeszłości. Przez lata czują się poniżone, odarte z godności, upokorzone, mają poczucie winy. Wielokrotnie ofiary, które spotykam, czują się odpowiedzialne lub współodpowiedzialne za to, co je spotkało. Dlatego wiele ofiar mówi o swoich traumach dopiero po kilkunastu, kilkudziesięciu latach, a niektóre nie ujawniają się nigdy. Również wstydzą się tego, co się wydarzyło i boją się, że im nikt nie uwierzy.

- Część ofiar próbuje złagodzić cierpienie poprzez wybielanie roli sprawcy. Osobom z zewnątrz trudno zrozumieć powody, dla których osoby doświadczające przemocy zostają ze sprawcami. Ofiary przemocy mają różne strategie radzenia sobie z tym, czego doznają. Jest wiele powodów, ale wspólną cechą jest iluzja, „że to się nigdy nie powtórzy”. Osoby stosujące przemoc przepraszają, obiecują poprawę. I przez chwilę bywa lepiej. Uczą się, jak powstrzymywać partnerów od uruchamiania przemocy fizycznej, oraz zachowania sprawców usprawiedliwiające zaistniałe sytuacje - mówi ekspertka.

- Te zachowania tworzą tzw. cykl przemocy. Jeśli przemoc jest stosowana długotrwale i w różnych formach doświadczenie urazu zwielokrotnia się i doprowadza do głębokich wieloaspektowych zmian w funkcjonowaniu psychicznym, fizycznym i społecznym ofiary. Jedną z faz cyklu przemocy jest faza "miesiąca miodowego", w której sprawca zapewnia o swoich zmianach, a ofiara zawsze wierzy, że przemoc była jedynie przykrym incydentem w przeszłości. Źródła przemocy tkwią w psychice sprawcy i warto pamiętać, że za przemoc odpowiedzialny jest sprawca niezależnie, co czyni ofiara - dodaje,

19.
Ksiądz W. przebywa w areszcie tymczasowym. Obrońca Jarosław Ruchałowski oświadczył nam, że z uwagi na obowiązujący zakaz rozpowszechniania publicznie wiadomości z postępowania przygotowawczego, zanim zostaną one ujawnione w postępowaniu sądowym, na obecnym etapie nie będzie wypowiadał się co do zebranego materiału dowodowego.

Zmowa milczenia w jego sprawie trwała przez lata. Dlaczego tak długo pozostawał bezkarny?

– Każdy ma swoje sumienie. Lepiej jest nie wiedzieć – mówi siostra zakonna, którą spotkaliśmy w jednej z byłych parafii Mariana W.

Proces duchownego rozpoczął się dziś przed sądem w Nowym Targu.

Chcesz porozmawiać z autorami? Napisz: pawel.czernich@redakcjaonet.pl ; dawid.serafin@redakcjaonet.pl ; szymon.piegza@redakcjaonet.pl
Post Napisane: 2020-02-19, 17:19
  Tytuł:  Re: "To był ojciec parafii, on musiał przytulać"  Cytuj
13.
– Kiedy w maju 2018 r. do kurii tarnowskiej dotarło kolejne zgłoszenie w sprawie ks. Mariana W., delegat biskupa tarnowskiego ds. wykorzystywania seksualnego osób małoletnich ks. dr hab. Robert Kantor zgłosił sprawę na policję, zgodnie z aktualnymi przepisami prawa państwowego.

– Obecnie w sądzie powszechnym toczy się postępowanie karne, którego kuria nie jest stroną, oczekujemy na zakończenie postępowania karnego i wyrok – wyjaśnia nam rzecznik diecezji tarnowskiej.

– Przypadek ten został również zgłoszony do Kongregacji Nauki Wiary, która nakazała przeprowadzenie kanonicznego procesu karno-administracyjnego. Jest on obecnie prowadzony przez Sąd Diecezjalny w Tarnowie w oczekiwaniu na ostateczny wyrok powszechnego sądu karnego – dodaje ksiądz Nowak.

14.
Na początku lipca ubiegłego roku ksiądz Marian W. został zatrzymany. Śledczy zarzucają mu, że w okresie od 2003 r. do 2012 r. miał dopuścić się czynności seksualnych na szkodę 11 małoletnich, w tym siedmiu poniżej 15 lat.

"Zarzucone oskarżonemu czyny polegały na doprowadzeniu małoletnich do poddania się różnego rodzaju tzw. innym czynnościom seksualnym, zazwyczaj poprzez nadużycie stosunku zależności, jaki zachodził między kapłanem a ministrantem czy lektorem. W przypadku trzech pokrzywdzonych działania oskarżonego doprowadziły do powstania u nich przewlekłego zespołu stresu pourazowego, co skutkowało rozstrojem ich zdrowia na okres powyżej 7 dni" – możemy przeczytać w komunikacie przesłanym przez rzecznika Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu.
Ofiar duchownego mogło być jednak więcej. Z ustaleń śledczych wynika, że miał doprowadzić 11 innych pokrzywdzonych do "poddania się różnego rodzaju tzw. innym czynnościom seksualnym, zazwyczaj poprzez nadużycie stosunku zależności, jaki zachodził między kapłanem a ministrantem czy lektorem". Jednak za te przewinienia ksiądz nie odpowie, ponieważ sprawy uległy przedawnieniu.

15.
Oznacza to, że łącznie pokrzywdzonych, którzy zdecydowali się zeznawać przeciwko księdzu W., jest 22. Z naszego śledztwa wynika, że ofiar może być jednak jeszcze więcej – z różnych względów nie chcą wracać do minionych wydarzeń. Niektóre z nich to dziś osoby duchowne.

Diecezją tarnowską kieruje dziś biskup Andrzej Jeż, jednak przez długie lata na czele stał arcybiskup Wiktor Skworc – obecnie metropolita katowicki. Chcemy się z nim spotkać i porozmawiać o księdzu W.

W odpowiedzi od rzecznika otrzymujemy wiadomość: "Uprzejmie informuję, że Ksiądz Arcybiskup Wiktor Skworc od 9 lat jest poza diecezją tarnowską. W czasie Jego posługi, duchowieństwo diecezjalne liczyło ok. 1500 duchownych. Wtedy też, jak i teraz, reaguje on na każdą informację, która dotyczy nadużyć wobec dzieci i młodzieży. Jeżeli rzeczywiście było inaczej, to musiał On nie otrzymać stosownej informacji".

16.
– Dopiero niedawno, już po zgłoszeniu sprawy, opowiedziałem o wszystkim rodzinie – wyznaje Grzegorz. – Zacząłem o tym rozmawiać ze swoją mamą. Przyjaźń między rodziną a księdzem zaczęła wygasać. Sam jakoś psychicznie się od tego uwolniłem, bo już nie musiałem kłamać. No i chyba tyle czasu potrzebowałem, żeby emocjonalnie się od tego oderwać i przyznać przed sobą, że gość dopuścił się wobec mnie przestępstwa.

– Jaka była reakcja mamy? – pytamy.

– Była w żalu sama do siebie, że tego nie zauważyła. Ona go gościła w domu, a on coś takiego zrobił.
Post Napisane: 2020-02-19, 17:17
  Tytuł:  Re: "To był ojciec parafii, on musiał przytulać"  Cytuj
Mieszkańcy mówią o księdzu Marianie dobrze: "Świetny gospodarz, porządny człowiek, a gdyby nikt nie wchodził mu w drogę, to nadal szczęśliwie mógłby proboszczować w Grywałdzie. Bo nigdy we wsi nie było tak dobrze, jak wtedy."

W zarzuty nie wierzą. Wielu z nich twierdzi, że to wszystko wymyślone, że pewnie ktoś chce wyłudzić pieniądze, a poza tym, dlaczego dopiero teraz sobie o tym przypomnieli? I przede wszystkim: po co chodzili na plebanię, skoro działy się tam takie rzeczy?

9.
Ksiądz Stanisław Kita był w Grywałdzie w tym samym czasie, co ksiądz W. Dziś jest proboszczem w Starych Żukowcach.

– Mnie się nie chce w to wierzyć. Gdyby tak było, to taki ministrant od razu poszedłby z tym do matki albo komuś zgłosił, a nie było takich przypadków. Ludzie w Grywałdzie do tej pory dobrze mówią o tym księdzu. Sami przecież tam byliście, to chyba wiecie – zdradza się duchowny.

Dopytujemy, skąd wie o naszej wizycie w jednej z pierwszych parafii ks. Mariana W. – Ja też akurat tam wtedy byłem i trudno było nie usłyszeć, że kręcili się jacyś trzej goście – słyszymy w odpowiedzi.
– Nie jestem kompetentny, żeby wypowiadać się o księdzu, którego nie widziałem prawie 15 lat. Tym bardziej, że z moich ust ani jedno złe słowo na księdza W. nie padnie. Nie mam żadnych zastrzeżeń do jego pracy oraz do wspólnego mieszkania w parafii. W tamtych latach na pewno nic złego się tam nie działo, za to mogę ręczyć. To w ogóle był najlepszy okres w historii tamtej parafii. By nam podziękować za pracę, dwa razy odwiedził nas biskup Życiński. Zresztą ja w ramach wyróżnienia poszedłem później do katedry – mówi ksiądz.

Pytamy o to, czy ksiądz W. często przyjmował na plebanii dzieci. – A gdzie mieliśmy się spotykać, jak nie na plebanii? Kościół był wtedy dopiero w budowie. Spotkania z młodzieżą były. Ja prowadziłem grupy ministrantów, a ksiądz proboszcz lektorów. To tylko dzisiaj księża się tych spotkań bardziej obawiają – tłumaczy.

10.
Spotykamy się z proboszczem parafii św. Stanisława Biskupa Męczennika w Młyńczyskach, który przez sześć lat był w Grywałdzie wikarym.

Pytamy go o list, który do kurii miał wysłać jeden z wikarych pracujących z księdzem W. List był ostrzeżeniem, że ten niewłaściwie zachowuje się w stosunku do młodych chłopaków.

– Byłem tam sześć lat i niczego nie zgłaszałem. Ja robiłem swoje i nie wchodziłem w szczegóły tego, co robił proboszcz – mówi.

– Dziś się zastanawiam, ale to moje osobiste spostrzeżenie, że może właśnie zbyt często z tymi chłopakami ksiądz proboszcz u siebie przesiadywał. Ja nie wiem, co oni tam robili, bo ja się trzymałem od tego z daleka. O tych sprawach dowiedziałem się dopiero dwa lata temu – przekonuje nas kapłan.

– Od tamtego czasu nie miałem już kontaktu z księdzem Marianem, ale raz do mnie kiedyś zadzwonił, to było pod koniec 2013 r. Nie wiem jednak, czego chciał, bo nie mogłem akurat wtedy odebrać telefonu – podsumowuje.

11.
W Grobli (wieś położona w powiecie bocheńskim) ksiądz W. przebywał tylko dwa lata. Popadł w konflikt z grupą parafian oraz z byłym proboszczem, który choć już na emeryturze, mieszkał na plebanii.

– Dwa lata temu była u nas policja, też wypytywała o ks. W. mieszkańców, mnie również, sprawdzali parafialne kroniki, ale nic nowego nie znaleźli, więc chyba u nas nie było takich przypadków – zapewnia nas obecny proboszcz parafii Najświętszej Maryi Panny w Grobli. – Ministrantów prowadził wikariusz, a ksiądz proboszcz nie opiekował się żadną grupą młodzieżową. Ja tu jestem już 13 lat, więc gdyby taka sprawa miała miejsce, na pewno bym się o tym dowiedział – dodaje.

12.
Kiedy w 2013 r. zapadł kościelny wyrok, ksiądz W. – ówczesny proboszcz w Szalowej – został odsunięty od pełnienia obowiązków duszpasterskich. Następnie wysłano go do parafii w Krasnych-Lasocicach.
Jak informuje nas tarnowska kuria, duchowny sam skierował pismo do biskupa Andrzeja Jeża z prośbą, by na czas wyjaśniania sprawy mógł zamieszkać właśnie na tamtejszej plebanii.

Tam trafił pod opiekę księdza Marka Soboty, który z W. spotkał się kilkanaście lat wcześniej, właśnie w Grywałdzie. To właśnie on m.in. pilnował, aby ksiądz W. nie miał dostępu do młodzieży i przestrzegał wyroku sądu. Ksiądz Sobota zmarł w 2015 r.

Później W. mieszkał jeszcze w swoim rodzinnym domu w Jodłowej, a następnie w Domu Emerytów dla księży w Tarnowie.

Kiedy W. przenosił się do parafii w Krasnych-Lasocicach, Grzegorz dojrzewał do tego, aby pójść na terapię psychologiczną. Trwała trzy lata.

– Zacząłem uświadamiać sobie, że to nie mogłem być tylko ja i zacząłem dociekać – tłumaczy nam dzisiaj.

– W kwietniu 2018 r. zgłosiłem zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa do kurii w Tarnowie. W maju wchodziło w życie takie prawo, że każdy, kto jest w posiadaniu informacji dotyczących wykorzystywania, molestowania, pedofili, musi to zgłosić do organów ścigania – wspomina.

– Zacząłem zbierać wszystkich chłopaków, dzwoniłem do nich. I mówiłem, że jest taka sprawa, że ich też to może dotyczyć – dodaje.
Post Napisane: 2020-02-19, 15:17
  Tytuł:  Re: "To był ojciec parafii, on musiał przytulać"  Cytuj
6.
Odwiedzamy parafie, w których służył ksiądz Marian W. Rozmawiamy m.in. z mieszkańcami Kiczni, Grywałdu, Łącka i Grobli. Z opowieści parafian rysuje się obraz dobrego gospodarza. O oskarżeniach wobec księdza W. mówią niewiele.

– Przecież to był ojciec parafii, on musiał przytulać – opowiada jeden z mężczyzn spotkanych w sklepie.

– Oni się chcieli przytulać, to się przytulali. My nie chcieliśmy, to uciekaliśmy ze szkoły – dodaje inny.

Zmowa milczenia wokół księdza Mariana W. trwała przez lata.

– Do kogo mieliśmy iść, jak na księdza nie wolno było złego słowa powiedzieć, bo człowiek jeszcze lanie by dostał – mówi jeden z mężczyzn, który w latach 90. był ministrantem.

7.
Kicznia liczy niespełna tysiąc mieszkańców. Ksiądz W. przebywał tutaj w latach 1984 - 1991. Trafił w to miejsce z poleceniem wybudowania kościoła. Dziś to najbardziej okazała budowla w okolicy.

Rozmawiamy z księdzem Zdzisławem Sochą, który w Kiczni jest proboszczem od wielu lat. Przyjmuje nas w przestronnej sali, przy dużym stole.

– Wiecie, on tutaj wybudował kościół, a przecież to były lata 80., bardzo trudne, kiedy nic nie było. Musiał być dobrym organizatorem. Takie oskarżenie wobec księdza to jest dramat. Także dla parafii, a w zasadzie sprawa kładzie cień na całe kapłaństwo. Ja również czuję ten ciężar na barkach, ale niewiele mogę zrobić – przyznaje.

– Ja nic wspólnego z tą sprawą nie miałem. Wiem, że ludzi to poruszyło. Taki dobry gospodarz, a jednocześnie po prostu… okazuje się, że zabrnął za daleko i ciężko było wrócić... Wtedy człowiek się stacza, nie umie nawiązać relacji i targa się na dzieci. Może gdyby potrafił przezwyciężyć te skłonności, to udałoby mu się jakoś pomóc. Takie przypadki zdarzają się nie tylko u księży, ale też u celebrytów – dodaje proboszcz.

8.
Po siedmiu latach posługi w Kiczni, pod koniec 1991 r., decyzją biskupa Józefa Życińskiego ksiądz Marian zostaje przeniesiony do oddalonej o niespełna 30 km parafii w Grywałdzie. Przed nowym proboszczem znowu zostaje postawione to samo zdanie: wybudować kolejny kościół.
Post Napisane: 2020-02-19, 15:15
  Tytuł:  Re: "To był ojciec parafii, on musiał przytulać"  Cytuj
3.
Mechanizm działania księdza był podobny: swoje ofiary wybierał spośród ministrantów bądź lektorów. W większości przypadków zaprzyjaźniał się z ich rodzicami, którzy aktywnie uczestniczyli w życiu parafii. Budował w ten sposób swoje zaufanie i autorytet. Często zabierał lektorów na wspólne wyjazdy, które finansował z własnej kieszeni.

Przez wiele rodzin taka forma pomocy była uważana za dobry uczynek, gest, który najpierw wzbudzał wdzięczność, a potem usypiał czujność wobec osoby księdza.

– Mój tato, jak większości innych mieszkańców, pomagał przy budowie kościoła. Pamiętam, że kiedy byłem jeszcze dzieckiem, ksiądz czasami wpadał do nas na kolację. Prawił komplementy i doceniał mnie w obecności rodziców, czym wywoływał pozytywne emocje. Zauważyłem, że zazwyczaj podobnie postępował w przypadku pozostałych chłopaków. Rodzice podejmowali się pracy na rzecz kościoła, a on w ich domach upatrywał i "przygotowywał" sobie ofiary – wspomina Grzegorz, jedna z ofiar Mariana W.

Imię, na jego prośbę, zmieniliśmy. Powiedział nam, że w jego rodzinnej miejscowości groziłby mu lincz.
– Niestety w górach wpajano dzieciakom, że ksiądz to autorytet, osoba, o której nie wolno powiedzieć nic złego. Niewykluczone, że nadal panuje takie przeświadczenie, które w moim przypadku spowodowało ambiwalencje uczuć i życie przez wiele lat w przekonaniu, że nikt mi nie uwierzy – dodaje.

4.
Ksiądz Marian W. zawsze cieszył się opinią dobrodzieja, sprawnego organizatora, który zbudował kościoły w kilku parafiach. Miał wizerunek otwartego, towarzyskiego człowieka, który interesuje się życiem swoich wiernych. Organizował dodatkowe zajęcia i wyjazdy dla dzieci i młodzieży. Mieszkańcy nie mieli podstaw, by przypisywać W. złe intencje.

– Nikt nie widział niczego niewłaściwego w tym, że ksiądz zabiera dzieci na wyjazdy. Chłopaki, których sobie wybierał, nie pochodzili z rodzin patologicznych. To były normalne domy, ale raczej niezbyt zamożne, gdzie rodziców nie było stać na wakacje nad morzem. Ksiądz płacił za wszystko. I zawsze jechaliśmy jego samochodem, maksymalnie w czwórkę – opowiada po latach Grzegorz.

Właśnie między innymi podczas takich wyjazdów miało dochodzić do nadużyć o charakterze seksualnym.

– Nie chcę zagłębiać się dzisiaj w szczegóły i wracać myślami do tych traumatycznych wspomnień. Podświadomie wiedzieliśmy, co się dzieje, domyślaliśmy się między sobą, że ksiądz wykorzystuje nas seksualnie, ale żaden nie miał na tyle odwagi, by nazwać po imieniu jego czyny. Wstydziliśmy się o tym rozmawiać ze sobą, a co dopiero powiedzieć komuś dorosłemu. Nikt nigdy nie przyznał się do tego, co się dzieje, chociaż wszyscy przeżywaliśmy to samo. Każdy wybierał "zmowę milczenia” i wolał to wyprzeć – mówi Grzegorz.

– Jeśli wrzucisz żabę do wrzątku, to z niego wyskoczy. Ale jeśli wsadzisz żabę do ciepłej wody i będziesz powoli zwiększać płomień, żaba nie zauważy zmiany i w końcu się ugotuje. To jest właśnie mechanizm działania tego księdza. Gdy dzieciaki stały przed kościołem, to proboszcz zawsze coś powiedział, poklepał nas po plecach, położył rękę na głowie i dla dzieci to było takie ekstra. Przychodzi ksiądz, coś zagada, a w końcu ksiądz to autorytet – wspomina.

Mężczyzna zwraca dziś uwagę, że sprawca molestował również chłopców, którzy wchodzili w wiek dojrzewania. Zazwyczaj jego ofiary miały co najmniej 12-13 lat. Gdy Marian W. zyskał zaufanie u ofiary, stale przesuwał granicę złego dotyku.

– Najpierw zdarzało się, że klepał ręką w tyłek, później sporadyczne łapanie za krocze, a po jakimś czasie dłuższe trzymanie. Z czasem niezauważalnie przesuwał granicę, którą wciąż uznawaliśmy za akceptowalną, a na koniec obracał wszystko w żart. I pewnie dlatego to trwało tyle lat – mówi nam Grzegorz, który po raz pierwszy opowiada publicznie o tym, co spotkało go ze strony duchownego.

Dla niego najgorsze jednak było życie w poczuciu wstydu, winy i ciągłym kłamstwie.

– Okłamywanie siebie i innych – rzuca jakby nagle przypomniał sobie coś ważnego. Po chwili dodaje, tłumacząc: – Tworzy się jakaś chora więź partnerska. Przed najbliższym otoczeniem udajesz, że jeśli chodzi o tego księdza, to wszystko jest ok, wręcz zaczynasz go bronić, byleby ukryć narzuconą tajemnicę. Ale przecież nie chcesz, żeby robił ci krzywdę, więc kłamiesz w żywe oczy.

– Rodzice pytali mnie np.: "dlaczego nie chcesz jechać na wakacje z księdzem?". Jak nie znalazłeś wytłumaczenia, to jechałeś, żeby ukryć waszą tajemnicę, żeby nie wyszło. To się w końcu staje nawykiem i naturalnym zachowaniem. Zaczyna kuleć asertywność, pojawiają się problemy z kontaktami interpersonalnymi, stajesz się chłodny i obojętny wobec innych. Czym dłużej trwasz w tym całym szambie, tym coraz bardziej się staczasz i tym bardziej rozlewa się to na pozostałe płaszczyzny życia. Dla mnie to były jedne z pierwszych sygnałów, że coś jest nie tak – tłumaczy Grzegorz, który pozostałe objawy rozpoznał dopiero na terapii z psychologiem.

5.
Pierwsze oficjalne sygnały o działaniach księdza W. miały trafić do tarnowskiej kurii w 2013 r. Jeden z kleryków postanowił porozmawiać z przełożonymi, kiedy zorientował się, że nie tylko on jest ofiarą molestowania.

Spotykamy się z księdzem Jackiem Nowakiem, ówczesnym rektorem seminarium. – Nic nie powiem, bo do mnie nic takiego nie wpłynęło. Ja się nigdy z tą sprawą w seminarium nie zetknąłem. To są jakieś plotki, którymi ja się nie interesuję. Jedyną osobą, która może udzielić informacji na ten temat, jest rzecznik kurii – mówi duchowny.

Ksiądz Ryszard St. Nowak od kilku lat jest rzecznikiem kurii. Nie unika odpowiedzi na trudne pytania. – Ksiądz Marian W. został odsunięty od pracy duszpasterskiej w 2013 r., kiedy kuria tarnowska otrzymała zgłoszenie o możliwości popełnienia przez niego przestępstwa na tle seksualnym – wyjaśnia.

– Kuria tarnowska niezwłocznie rozpoczęła proces kanoniczny, informując o wszystkim watykańską Kongregację Nauki Wiary. Proces zakończył się wyrokiem skazującym, a ks. Marian W. został pozbawiony pełnionych urzędów kościelnych, otrzymał zakaz pracy z dziećmi i młodzieżą, został odsunięty od pracy duszpasterskiej, a także został skierowany na leczenie – dodaje rzecznik.

Dlaczego strona kościelna nie zawiadomiła prokuratury? – Osoba zgłaszająca – wówczas już pełnoletnia – została poinformowana o prawie do zgłoszenia sprawy na policję, odmówiła jednak złożenia doniesienia.
Post Napisane: 2020-02-19, 15:13
  Tytuł:  Re: "To był ojciec parafii, on musiał przytulać"  Cytuj
https://tvn24.pl/krakow/nowy-targ-ruszyl-proces-ksiedza-oskarzonego-o-pedofilie-4169893

Rozpoczął się proces księdza Mariana W., oskarżonego o seksualne wykorzystywanie nieletnich. Pokrzywdzonych miało zostać 22 chłopców, jednak postępowanie dotyczące połowy z nich zostało umorzone ze względu na przedawnienie. Jak mówi pełnomocnik części pokrzywdzonych, to jak dotąd największy tego typu proces.
Post Napisane: 2020-02-19, 15:12
  Tytuł:  Re: "To był ojciec parafii, on musiał przytulać"  Cytuj
2.
Diecezja tarnowska to jeden z najbardziej religijnych obszarów na kościelnej mapie Polski. Rozciąga się od gór (Krościenko nad Dunajcem, Szczawnica) aż po Mielec i Dąbrowę Tarnowską. Z badań Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego wynika, że co trzecia osoba tam mieszkająca przystępuje regularnie do komunii.

Na terenie diecezji znajduje się 446 parafii, pracuje 1457 księży, a w seminarium kształci się 226 kleryków.

To właśnie w diecezji tarnowskiej w 1978 r. swoją posługę zaczął pełnić ksiądz Marian W. Był wikarym i proboszczem w kilku parafiach.*
Post Napisane: 2020-02-19, 15:11
  Tytuł:  Re: "To był ojciec parafii, on musiał przytulać"  Cytuj
1.
Z okien domu, w którym mieszkał Jan, widać kościół i plebanię. Budynki sąsiadują ze sobą. To właśnie ta bliskość sprawiła, że Jan bywał w kościele tak często. W latach 80. ubiegłego wieku został ministrantem, a potem lektorem.

– Żył pod okiem kata, ksiądz Marian W. przychodził do jego domu. Mogę sobie tylko wyobrażać, co wtedy czuł. To po prostu nie mieści się w głowie. Ludzie wierzyli w tego księdza jak w Boga. Pamiętam, że gdy chodził po kolędzie, to całowało się go w rękę – wspomina jeden z członków rodziny.

– Pytaliśmy, co się dzieje. Nie chciał mówić. Teraz wszystko składa nam się w całość – dodaje.

Jan wpadł w depresję w 2009 r. Pewnego dnia po prostu przestał wstawać z łóżka. Spał do południa, brał wolne w pracy, zaczął oddalać się od ludzi. Ciągle powtarzał, że od niego śmierdzi. Co chwilę się mył, unikał księży i kościoła.

Dziewięć lat później, na kilka dni przed śmiercią, stwierdził w rozmowie z najbliższymi, że musi o czymś powiedzieć swojej psycholog. Dodał, że wolałby mieć raka, "niż coś takiego". Do spotkania nie doszło. Psycholog była na sympozjum naukowym.

Jan popełnił samobójstwo 16 kwietnia 2018 r. Miał 43 lata.

Pół roku po jego śmierci rodzina odnalazła list, który napisał na odwrocie jednej z faktur. Wyznał w nim, że padł ofiarą księdza. Śledczy potwierdzili autentyczność pisma.
Post Napisane: 2020-02-19, 14:28
  Tytuł:  "To był ojciec parafii, on musiał przytulać"  Cytuj
"To był ojciec parafii, on musiał przytulać"
https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/pedofilia-w-kosciele-diecezja-tarnowska-czy-ks-marian-w-molestowal/kqm35sq


Jestem brudny – powtarzał często Jan, zanim się powiesił. W liście pożegnalnym napisał, że został kilkukrotnie zgwałcony przez księdza Mariana W. Duchownego o molestowanie oskarżyło ponad 20 osób, wcześniej przez lata panowała wokół niego zmowa milczenia. – To był ojciec parafii, on musiał przytulać – słyszymy w miejscowości, gdzie W. przez kilkanaście lat był proboszczem.
– Nie pamiętam, o czym mówiłem podczas pogrzebu. Na pewno w takich chwilach człowiek chce dać bliskim nadzieję. Sami wiemy, że nikt nie targa się na życie bez powodu. To, co wiecie, to już wiecie. To raczej wszyscy wiedzą – opowiada ksiądz, który sprawował pogrzeb.
Post Napisane: 2020-02-19, 14:25
4CCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCC

Strefa czasowa: UTC + 2


2CCCCCCCCCCCCCCCCC cron

Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group

Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL
phpBB SEO