moj kochany mial wczoraj sprawe o odroczenie wyroku. ma do odsiadki 4lata. uslyszalam straszne slowa ktorych nie zapomne chyba do konca zycia. sedzia spytal na kiedy mam date porodu - 28 sierpien. ,,odraczam wyrok do 6wrzesnia, zeby zdazyl pan jeszcze dziecko zobaczyc,,.nigdy nie myslalam ze slowa z ust zupelnie obcej osoby moga zadac taki bol. jak mam pogodzic sie z tym ze nasze malenstwo przez tyle czasu nie bedzie mialo ojca? jak bym wiedziala do kogo, poszlabym na kolanach prosic aby go nie zamykali. on nabroil tak dawno, teraz jest zupelnie innym czlowiekiem, a przeszlosc jak cien, wiadomo - kiedys dogoni. nie prosze tu nikogo o pomoc czy rade, bo tu juz nic nie idzie zrobic, tak musi byc. moze uda sie jeszcze raz to odroczyc ale kiedys i tak przyjdzie taki dzien ze odprowadze mojego kochanego na brame i zostawie go tam samego, a ja wroce z naszym malenstwem do pustego domu. i jak sie z tym pogodzic? jak mam sie przygotowac na ten dzien?