po więcej takich historii zapraszam na:
http://darou.blog.onet.pl/Dzisiaj mój ulubiony, popisowy dowcip ;)
Zenek był starszym facetem, statystycznym polakiem. Jego życie nie było specjalnie kolorowe - ot, praca, dom, obiad, sen i kawa za kawą. Raz na jakiś czas mógł w weekend napić się z kumplami i to była jedyna rozrywka w jego mizernym żywocie. Żona jego też nie była osobą zbyt wybitną. Przeciętne, spokojne małżeństwo.
Tego dnia Zenek, jak co tydzień w sobotę, późnym wieczorem wrócił do domu. Krótka była ta impreza, ale przecież już lata nie te... Po cichu rozebrał się, a następnie położył w łóżku obok żony. Odwrócił się powoli, mając jeszcze otwarte oczy, w stronę małżonki. I prawie podskoczył kiedy zobaczył, że zamiast niej na łóżku leży facet z długą siwą brodą! I do tego w sukience! Jednak zanim Zenek zdążył go wygonić, tajemniczy gość przemówił.
- Witaj Zenku. Rozumiem Twoje zdziwienie, ale zaraz Ci wszystko wyjaśnię. Nazywam się Święty Piotr i jestem tu, bo jeden z naszych Aniołów Śmierci pomylił się i Cię zabił...
- Ale ja tak niewiele przeżyłem! Nie chcę jeszcze umierać! Odwróćcie to - zaprotestował przerażony perspektywą życia wiecznego Zenek.
- Rozumiem to, że jesteś zbulwersowany tą sytuacją. Uwierz mi, ja też. Ale jako Zenek na ziemię już powrócić nie możesz - Święty mówił to wyraźnie zakłopotany niezręczną sytuacją - bo Twoje ciało zostało odnalezione, żona zamówiła dom pogrzebowy i w ogóle łowcy skór już w drodze... Nawet ja nie mam takiej mocy sprawczej by przywrócić Cię do życia.
- No to wymyśl coś! Musicie mi to jakoś zrekompensować! - użył słowa bardzo trudnego jak na swoje zdolności językowe Zenek, co zrobiło wrażenie na Piotrze. W głowie świętego zaczął rodzić się plan....
- Zenku. Nie mogę oddać Ci życia, które wiodłeś. Mogę natomiast sprawić, że znowu znajdziesz się na ziemskim padole, wiodąc żywot niewiele różniący się od tego, co do tej pory miałeś na co dzień. Przywrócę Cię jako psa lub kurę. Wybór zwierzęcia domowego, które stanie się twoim nowym wcieleniem należy do ciebie.
Zenek, na początku uradowany perspektywą powrotu do życia, teraz zaczął się zastanawiać czy na pewno tego chce. Ale nie chciał też odmawiać powrotu. Nie wiedział jeszcze czy po sądzie ostatecznym znajdzie się na schodach do nieba, czy na autostradzie do piekła... Pies. Piękne zwierze, najlepszy przyjaciel człowieka. Właściciele kochają przeważnie swoje zwierzęta.
A jeżeli trafi na jakiegoś psychopatę, który lubuje się w maltretowaniu zwierząt? Co wtedy? Będzie bity, albo ciągany za samochodem. Ludzie są okrutni i nic ich nie powstrzyma przed okropieństwami. Teraz strasznie żałował tych wszystkich bezpańskich psów, które widział włóczące się po ulicach. Gdyby znowu był Zenkiem przygarnął by je wszystkie! Pies to jednak zły wybór...
- Chcę być kurą! - Gdy tylko wypowiedział te słowa, w jednej sekundzie zniknęło jego łóżko, w którym cały ten czas leżał. Zniknęło zresztą z całym wyposażeniem pokoju, jak i jego ścianami. Święty Piotr także się rozpłynął w powietrzu. W ich miejscu pojawiło się jakieś podwórze. Zenek nie rozpoznał dokładnie miejsca w którym jest. Miał oto wokół siebie płot, mały wiejski domek, chlewik, kurnik i niewielką stodołę... Gospodarstwo, jakich tysiące w całej Polsce. Dziwnie się czuł widząc to wszystko z dołu. Po chwili zorientował się także, że nie ma rąk, a w ich miejscu wyrosły mu skrzydła!
- Cześć Zenek - usłyszał za sobą gdakanie, które w jego uszach było całkowicie zrozumiałe - Ja jestem kogut i Piecia prosił mnie, żebym ci wytłumaczył co i jak tu u nas działa.
- Tak więc: dzień rozpoczynasz o godzinie szóstej rano, słyszysz moje kukuryku i wstajesz razem z resztą kur. Możesz sobie wtedy podziubać ziarno z poprzedniego dnia, albo poczekać trochę, to gospodyni nowego wysypie. Grzędę wolną na pewno w kurniku znajdziesz. W niedzielę nie wychylaj się przed tłum, bo będzie z ciebie rosół, a jak rozumiem teraz chyba chcesz trochę dłużej pożyć. Dobra, jak będziesz miał jakieś pytania, to ja jestem tam. - tu kogut dziobem wskazał na najbardziej wyeksponowane miejsce na płocie oddzielającym podwórze od przydomowego ogródka. - Wołaj, nie bój się pytać. No i miłego.
Kogut zaczął się już odwracać, by zająć swe miejsce na płocie i stamtąd obserwować zachowanie kur, gdy Zenek poczuł dziwny ucisk w podbrzuszu... Cholera jasna, jak to boli!
- Kogut... Co... Mi... Jest... - ledwie wygdakał z siebie Zenek.
- Aha, zapomniałbym - uśmiechnął się kogut - jesteś kurą, więc znosisz jajka. Musisz przeć z całej siły, a uda ci się.
I rzeczywiście się udało. Zenek był już pełnoprawną kurą, nawet jajka umiał znosić! Ale nagle znowu poczuł ogromne ciśnienie.
- Kogut, chyba idzie drugie!
W tym momencie stała się rzecz dziwna. Zniknął Kogut, domek, płot i podwórze. Pojawiła się za to twarz żony Zenka. Nie była zadowolona. Z jej ust wydobył się tylko jedno, ale za to bardzo dobitnie wyjaśniające wszystko zdanie:
- Zenek, ku**a! Przez sen nasrałeś do łóżka!
I tak oto kończy się historia Zenka, który dalej wiedzie swój żywot u boku ukochanej żony. Zaczął doceniać swe życie, opiekować się bezpańskimi psami i był miły dla wszystkich.