DorotaK napisał(a):
ja nie mam okazji tego zauważać, no może poza kolejkami w aptekach po leki na wszelki wypadek, kiedy był ten atak świńskiej grypy to pół godziny prawie stałam po jeden plaster antynikotynowy

Leki biorę sobie z szafki. Albo dopisuję się do zamówienia szpitala. Ale za to widzę, co się odbywa na SOR. Praca tam, to istna kara, zaś dyżuru tamże w trakcie trwania histerii, nie życzyłbym nikomu. Ludzie panikują, bo dostali kataru, a kilkaset kilometrów dalej wybucha epidemia, prasa okupuje poczekalnię przed SOR-em, oczekując na pierwsze zwłoki (swoją drogą, te jadą do kostnicy, a nie do poczekalni - nikt jeszcze nie robi sobie z nimi zdjęć z myślą o naszej klasie).
Najczęściej ta grypa, rozejdzie się po kościach, a zmarli, to ludzie z osłabionym układem odporności, najczęściej przez inne choroby.