Witajcie. Jestem na pierwszym roku studiów. Wyjechałam do miasta oddalonego od mojego rodzinnego domu o 150km. Od pięciu lat jestem w szczęśliwym związku z chłopakiem, który również studiuje, ale w innym mieście. Widujemy się w weekendy, święta i w sumie kiedy tylko możemy. Mimo wszystko, bardzo ciężko mi tutaj funkcjonować na co dzień. W drugim semestrze spędzam o wiele mniej czasu na uczelni, przez co mam więcej wolnego. Kłopotliwa jest też dla mnie tęsknota po prostu za rodzicami, za domem. Nie potrafię się przyzwyczaić do takiego życia. Wynajmuję mieszkanie z randomowymi osobami, z którymi ciężko się dogadać, co też działa na mnie przytłaczająco. Nie mam żadnych zainteresowań. Ze znajomymi poza uczelnią widuję się dosyć rzadko, dlatego nie mam pojęcia czym zająć myśli i sprawić, żeby czas leciał nieco szybciej. Czuję się dużo lepiej będąc w moim rodzinnym mieście z rodzicami i chłopakiem, dlatego zawsze niecierpliwie czekam na weekend. Czy jest ktoś w podobnej sytuacji? Jak umilić sobie czas?
|
|