123 napisał(a):
( pewnie każdy szanujący się ateista obowiązkowo powinien ją mieć i całą przeczytać, bo wtedy będzie miła mnóstwo dowodów na jej niewiarygodność, tyle w niej sprzeczności , okrucieństw i niewyjaśnionych dla większości dziwolągów )
uwazam Biblie za uniwersalne dzielo literackie, nie obchodza mnie niewiarygodnosci, okrucienstwa i sprzecznosci ;) dla mnie man metaforyczny wydzwiek. Wiec nie wkladaj mi slow w usta :) nigdy nie pojmowalam Biblii doslownie, wiec Twoj poglad na to czemu kazdy ateista czyta Biblie jest lekko przesadzony [zreszta tak samo jak poglad na sens zycia ateisty.
Cytuj:
Jednak to tylko odwraca uwagę od tematu głownego tj. czy Bóg jest czy nie. Jak go nie ma to co z tego że ktoś go żle postrzega albo jest dziwnie opisany - nikt nie dyskutuje dziś o tym jakie to dziwolągi te bogi greckie były, bo wiadomo że ich nie było i nie ma. Tak więc Twojego ateizmu ( jeżeli to twoja prawdziwa postawa życiowa bo może i z tego się możesz wycofać) nie można postawić na fundamencie trudnych cytatów z Biblii.
Cytuj:
Sprawa jest trudniejsza bo w zasadzie powinnaś udowodnić , że Boga nie ma tzn żę wszechświat powstał sam.
alez ten temat z tego co pamietam, jest wlasnie o Biblii a nie Bogu :) trudno zeby we wszystkich tematach w tym dziale [religia] miala udowadniac, ze Boga nie ma :) raz, ze nie naleze do 'wojujacych' ateistow [nie wazne jakie wrazenie odniosles] a dwa, ze ja jestem ATEISTKĄ a nie AGNOSTYKIEM :) oznacza to tyle, ze w BOGA NIE WIERZE. nie wiem czy jest czy nie, ja zwyczajnie nie wierze w jego istnienie. Nie widze wiec sensu udowadniania, ze go nie ma. Udowadniac mozna rzeczy o ktorych sie WIE a nie WIErzy. Ze wszystkiego sie mozna wycofac, ale nie z wlasnych przekonan. Mozna je conajwyzej zmienic.
a na to, poki co, sie nie zapowiada, i nie zapowiadalo nigdy :) nawet kiedy bylam pewna, ze to ostatnie godziny mojego zycia, mysl o Bogu byla ostatnia jaka w ogole moglaby mi przyjsc :)