|
Osobiście, nie chodzę do kościoła. Nie odczuwam takiej potrzeby. Nie zamierzam też dokładać się do tego interesu, prowadzonego przez księży. Ktoś może powiedzieć, że ksiądz, to nie Bóg i nie przychodzimy do kościoła dla księdza. Zgoda. Jednakże, zgodnie z głoszoną przez kościół rzymski doktryną, księża występują w imieniu Boga. Cieszę się zatem, że odrzucam ten dogmat, bo Bóg byłby pazerny, rozwiązły i nieuczciwy, zwłaszcza jeżeli chodzi o moją parafię.
Godnym pożałowania jest przypadek, gdy ksiądz z ambony ogłosił, że należy odpracować trzy dni na rzecz kościoła, lub zapłacić trzy dniówki. Od tego czasu, moja noga nie stanęła w kościele już ani razu. Nie zniechęciło to naszego przewielebnego, który wysłał swoje wierne służki, celem egzekwowania pańszczyzny. Po tym, jak grzecznie odmówiłem, dowiedziałem się, że moje nazwisko jest co niedziela, wyczytywane w negatywnym kontekście w trakcie kazania.
Abstrahując od tego przypadku, jest jeszcze jedna kwestia, która mnie zaskakuje. Mianowicie, jak bardzo trzeba być wypranym z sumienia, albo być na bakier z etyką, żeby pozwalać parafianom głodować, samemu zaś być posiadaczem nowego BMW. Faktem jest, że ksiądz na krowie jeździć nie powinien, ale myślę, że celem transportu osoby wielebnego, wystarczyłby samochód z klasy średniej-niższej, lub, jeżeli wielebny jest wielkim fanem bawarskich samochodów, używanym z Niemiec.
_________________ 
|